Czekałem na pierwszy, dobry battle royale na PS4 i się doczekałem. Chwilę pogrywałem w Fortnite, ale to nie było to. Za cukierkowe i budować trzeba. Na szczęście pojawił się Call of Duty: Black Ops 4 – Blackout i poczułem się usatysfakcjonowany.
Po prostu warto
To nie tak, że jestem ogromnym fanbojem COD. Grałem we wszystkie części, w niektóre dłużej, w inne krócej, w jeszcze inne prawie wcale. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że twierdziłem, że nowy COD to będzie kupa, odgrzewany kotlet i nie będzie tam nic nowego. No i nie pomyliłem się. Co nie znaczy, że COD BO 4 jest zły. W multi gra się świetnie, pod warunkiem, że gramy na starych mapach. Zombie… nie używam i nie gram. Blackout to jest to.
W Blackout gram z ekipą od początku. I przyznam się od razu, że nie wymiatam jak reszta. Znam graczy, którzy permanentnie kończą mecze na pierwszych miejscach. Mają po 15 – 20 zabójstw w meczu, a grają na… padzie. Mają odpowiedni skill i są młodzi. Ale i emerytowanemu graczowi jakim jestem gra sprawia ogromną przyjemność. I z dnia na dzień idzie mi coraz lepiej. Już wkrótce postaram się podzielić z wami moimi spostrzeżeniami i kilkoma trikami.